759510054e33c95cea01.jpg
Piotr Dobrołęcki, przewodniczący Rady Programowej EDUKACJI w czasie otwarcia targów

Siła naczyń połączonych, czyli o polskim rynku książki edukacyjnej i nie tylko

17 lutego 2015
Rozmowa z Piotrem Dobrołęckim, członkiem Polskiej Izby Książki, Przewodniczącym Rady Programowej Targów EDUKACJA

- Targi edukacyjne w Kielcach są tak samo ważne dla branży wydawniczej dziś i 20 lat temu, kiedy powstawały?

- Targi Edukacja są od lat najważniejszymi w Polsce, zawsze były istotnym miejscem spotkań wydawców edukacyjnych.  Zazwyczaj przy 20. edycji wszyscy wypinają piersi do orderów, dzieją się jubileuszowe wydarzenia. My podeszliśmy do jubileuszu bardziej roboczo, bo sytuacja tego wymaga. Dziś zabrakło na targach wydawców edukacyjnych, co jest wynikiem ich protestu i niezadowolenia z sytuacji, jaka zaistniała w obszarze książki edukacyjnej – chodzi oczywiście o wydanie przez Ministerstwo Edukacji Narodowej bezpłatnego podręcznika wczesnoszkolnego. Nie ma wątpliwości, że wprowadzenie go jest bardzo korzystnym rozwiązaniem. Korzystnym głównie dla rodziców. Warto pamiętać, że bezpłatny podręcznik jest obecny w większości krajów europejskich.

- W wielu dziedzinach wzorujemy się na Europie, to dlaczego i w tym przypadku nie możemy postąpić jak Europa?

- W innych krajach Europy, gdzie istnieje podręcznik bezpłatny, jest to wybór z kilku ofert, wydawanych przez konkretnych wydawców. Nigdzie, poza krańcowymi przypadkami, nie zdarzyło się tak, że to ministerstwo stało się wydawcą tego jedynie słusznego podręcznika. Polski sektor książki edukacyjnej dorobił się w ciągu 25 lat czegoś wspaniałego – różnorodoności podręczników. Dawała ona możliwość wyboru przez nauczycieli, metodyków, dyrektorów szkół, różnych rozwiązań metodycznych. Wiele europejskich krajów patrzyło na nas z podziwem. Natomiast teraz, jednym ruchem i decyzją, że ma być jeden podręcznik, zostało to skreślone. Jeden słuszny podręcznik to pieśń przeszłości, tak na pewno nie może być. Mam takie poczucie, że Ministerstwo Edukacji Narodowej już zorientowało, że nie tędy droga. Może potrzebuje czasu, by dojrzeć, by się do tego przyznać? Zobaczymy, czy w przyszłości nie będzie jednak trzech podręczników.

- Jest Pan członkiem władz Polskiej Izby Książki. Jak sytuacja na rynku książki edukacyjnej wpływa na całą branżę wydawniczą?

- Moglibyśmy powiedzieć, że w Polsce jest za dużo wydawców edukacyjnych, a w krajach Unii Europejskiej jest ich dwóch, trzech, pięciu. Ale ja zawsze uważałem, że to właśnie jest naszym bogactwem! Nawet małe wydawnictwa miały po dwa podręczniki, ale wyspecjalizowane, dopieszczone w swej dziedzinie. Miały szansę się utrzymać, miały nawet małe koszty tych podręczników. Jednak, jeśli takim małym wydawnictwom zabierze się podręczniki wczesnoszkolne, to one po prostu przestaną istnieć. Już za nami spektakularne zwolnienia grupowe w WSiP, jednym z dwóch największych wydawnictw w Polsce. Mamy likwidację bardzo zasłużonego Wydawnictwa Żak, którą ogłoszono niedawno. Ciekaw jestem, co się wydarzy jutro, za dwa tygodnie?

- Problemy wydawców, to także kłopoty księgarń…

- Od wielu lat jestem członkiem władz Polskiej Izby Książki i patrzę z dużym przerażeniem, do czego może to prowadzić. Zostało wyeliminowane duże źródło przychodu małych księgarń, w małych miastach, które swą egzystencję budowały na sprzedaży w sezonie „podręcznikowym”. Do tego dochodzi jeszcze jedno zagrożenie - sprzedaż książek w sieciach handlowych. Co samo w sobie nie jest złe, ale warunki, w jakich się odbywa, mam tu na myśli dumpingowe ceny, marże, jakich nie może zaproponować żadna księgarnia… Skutkiem tego wszystkiego może być fakt, że w miastach poniżej 100 czy 50 tysięcy mieszkańców nie będzie już księgarń! To nam grozi. W księgarstwie mamy do czynienia głównie z małymi rodzinnymi firmami, ludźmi z ogromną misją. Jeśli ich zabraknie tkanka kulturowa Polski w małych miasteczkach będzie niezwykle wyjałowiona.

Badania Polskiej Izby Książki prowadzone półtora roku temu mówią, że ponad 60 procent czytelników, o książce  dowiaduje się w księgarni właśnie. Nie z internetu, czy z mediów, ale podczas wizyty w księgarni. Tego może zabraknąć. Kiedy nie będzie dostępu fizycznego do książki, bo internet tego nigdy nie zapewni, zubożeje możliwość dostępu do kultury.

- Pojawił się, więc projekt ustawy…

- Polska Izba Książki podejmuje działania, żeby zapobiec złej sytuacji na rynku księgarskim, wydawniczym. Jest pomysł, już przełożony w projekt ustawy - ustawy o jednolitej cenie książki, która ma ochronić księgarnie i ma zapewnić możliwości do wydawania książki ambitnej. Książki komercyjne, wielonakładowe zawsze będą wydawane, ale boimy się, że zabraknie w Polsce tego najciekawszego i bardzo potrzebnego dla rozwoju inteligencji sektora książki ambitnej.   

- W związku z sytuacją branż wydawniczej i księgarskiej, w jakim kierunku powinny iść przyszłe Targi Edukacyjne?

- Widzę dobrą wolę i zapał kierownictwa Targów Kielce, żeby rosła ranga Targów Edukacja. Liczę, że na przyszłych targach będzie kilkudziesięciu, nie kilku wydawców. Od wielu lat proponowaliśmy na przykład, by szczególnym segmentem na targach były wydawnictwa akademickie. Jednym z kierunków, w którym należy koniecznie iść, są także podręczniki do szkół zawodowych. Obecny lider tego rynku Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne ma ponad 200 tytułów w swej ofercie. Na rynku książki edukacyjnej ten segment podręczników, to zaledwie kilka procent, ale jak powiedział minister Tadeusz Sławecki na otwarciu XX edycji Targów Edukacja, są pieniądze, by dofinansowywać podręczniki zawodowe. To dobry trop.

- Dziękujemy za rozmowę.